Aż o 64% spadła liczba zapytań kierowanych do BIK, ze strony firm pożyczkowych, w tygodniu 06-12.04.2020 r. w relacji do analogicznego tygodnia 2019 r. Choć firmy pożyczkowe wyszły z inicjatywą udzielania pomocy osobom w złej sytuacji finansowej spowodowanej epidemią, to wygląda na to, że ich klienci są w odwrocie. Lockdown spowodowany koronawirusem to nie jedyna przyczyna zarażenia rynku pożyczkowego.
Branża pożyczkowa, której atutem jest szybkość i sprawność w kanałach cyfrowych, dziś stając w obliczu pandemii, zalicza zimny prysznic. Paradoksalnie, chcąc ratować swoich klientów przed problemami w terminowej spłacie zaciągniętych zobowiązań, firmy pożyczkowe zareagowały pro-kliencko, wprowadzając pomocowe działania łagodzące. Jednak rynek pożyczkowy, poddając się trwającej kwarantannie, z tygodnia na tydzień wytraca swój rytm.
– U źródeł obecnego załamania na rynku pożyczkowym leżą przyczyny zarówno po stronie popytowej, jak i podażowej. Trzeba pamiętać, że część firm pożyczkowych działa w tradycyjnym modelu sprzedaży bezpośredniej. Lockdown spowodował w związku z tym zamrożenie tej części sieci sprzedaży, a w konsekwencji sparaliżowało funkcjonowanie operacyjne. Czynniki popytowe związane są z obawą części potencjalnych pożyczkobiorców o swoje przyszłe dochody, a tym samym efekt psychologiczny, ograniczają skłonność Polaków do zaciągania zobowiązań, co w konsekwencji przekłada się na spadek aktywności pożyczkowej. Należy również wspomnieć o czynniku regulacyjnym związanym z niekorzystnymi dla firm pożyczkowych zapisami w tzw. tarczy antykryzysowej (obniżenie maksymalnego oprocentowania) i bezprecedensowej, najniższej w historii, obniżce stóp procentowych, co istotnie obniża rentowność działalności pożyczkowej. Nie można również abstrahować od utrudnionego w obecnych realiach rynkowych finansowania działalności firm pożyczkowych obligacjami korporacyjnymi”.