To nie jest dobry czas dla polskiego sektora finansowego – ocenia Kamil Stolarski z Haitong Banku. Ryzyko polityczne, projekt ustawy o podatku bankowym i wymiana kluczowych menadżerów nie służą ich dobrej wycenie na giełdzie. Pomóc mogliby zagraniczni inwestorzy, ale ci raczej na polską giełdę szybko nie wrócą.
Mijający rok nie był dobry dla polskich akcji, a indeks WIG20 stracił w tym czasie 20,5 proc. Jednak nawet na tym tle notowania banków wyglądają słabo. Ich giełdowy indeks spadł od początku roku o 23,5 proc. Można oczekiwać, że IV kwartał będzie dla nich najsłabszy od 2008 roku.
– Ten kwartał jest słaby ze względu na to, że materializuje się ryzyko prawno-polityczne – podkreśla w rozmowie z agencją informacyjną Newseria Inwestor Kamil Stolarski, analityk Haitong Banku. – Mam na myśli bankructwo SK Banku, utworzenie Funduszu Wsparcia Kredytobiorców. Kursy polskich banków spadają o 30, a w niektórych przypadkach nawet ponad 70 proc. Odkąd zajmuję się bankami, nie pamiętam tak kiepskiego roku w tym sektorze.
Kamil Stolarski ocenia, że perspektywy dla sektora bankowego i ubezpieczeniowego są nieciekawe, a głównym powodem jest tło polityczne.
– Problemem jest podatek od banków, potencjalna ustawa dotycząca kredytów walutowych i potencjalna zmiana w ogóle w infrastrukturze rynku. Mam tutaj na myśli zmiany, które czekają nas w zarządzie NBP i KNF. Z perspektywy inwestorów giełdowych bardzo istotne jest również to, co może się stać z systemem emerytalnym. Przypominam, że przegląd jest planowany na II połowę 2016 roku.
Ekspert zaznacza, że w tej sytuacji można się obawiać, że cały sektor finansowy będzie wciąż słabszy niż polski szeroki indeks (WIG od początku roku spadł „tylko” o 11,15 proc.) i porównywalne sektory z zagranicy.
– Głównym czynnikiem, który będzie trzymał jednak kursy akcji polskich banków bardzo nisko, jest to ryzyko – mówi analityk Haitong Banku. – Kluczowe z mojego punktu widzenia jest to, kiedy polską giełdą zainteresują się inwestorzy zagraniczni. Uważam, że dopóki nie zmniejszy się ryzyko związane z funduszami emerytalnymi, to raczej inwestorzy zagraniczni nie wrócą do polskich spółek.
Zdaniem Stolarskiego jednak nawet w tak trudnym czasie znajdą się spółki finansowe, które powinny dać zarobić inwestorom w 2016 r. Będzie można do nich zaliczyć choćby Bank Handlowy, który nie ma kredytów we frankach i deklaruje wysoki poziom wypłaty dywidendy, ponadto Alior Bank, który prawdopodobnie będzie brał czynny udział w konsolidacji sektora bankowego. W przypadku Aliora Kamil Stolarski widzi nawet potencjał dwucyfrowego wzrostu, jednak pod pewnymi warunkami, których spełnienie się jest dość prawdopodobne.
– Alior Bank musi być tym wehikułem, który zostanie użyty do konsolidacji. Ponadto parytet, który będzie prawdopodobnie w ramach tych transakcji wyznaczany pomiędzy kursem Alior Banku a kursem jakiegoś innego banku, musi być przyjazny dla inwestorów mniejszościowych. Uważam jednak, że zwłaszcza pod przewodnictwem nowego rządu plan repolonizacji polskich banków cały czas będzie głównym planem.
Stolarski pytany z kolei o PZU podkreśla dużą niepewność, zwłaszcza w kontekście zmiany na stanowisku prezesa.
– Zawsze kiedy jest zmiana, to jest duża niepewność. Z moich rozmów z inwestorami wynika, że były prezes Andrzej Klesyk był bardzo dobrze odbierany przez inwestorów i był pewnego rodzaju gwarancją, że oczekiwania, które mieli inwestorzy, się zrealizują. Mam na myśli chociażby dystrybucję nadwyżkowego kapitału, wypłatę nadwyżkowej dywidendy, emisje długu podporządkowanego, dalszego przejmowania polskich banków, rozwoju w sektorze medycznym czy kontynuacji rozwoju za granicą. Teraz pojawił się duży znak zapytania, czy nowy prezes podtrzyma te zobowiązania.
źródło: Newseria