Prognoza makroekonomiczna Banku BNP Paribas: Stabilny kurs po wzburzonych wodach

Polska gospodarka zwiększy się o 3,5% w tym i przyszłym roku – oceniają ekonomiści Banku BNP Paribas. Choć amerykańskie cła nałożone na Unię Europejską są czynnikiem ryzyka dla prognozy, analitycy uważają, że luźniejsza polityka fiskalna w Europe może w dużym stopniu skompensować spadek amerykańskiego popytu. Co napędzi w tym roku wzrost Produktu Krajowego Brutto, jak będzie wyglądała dynamika cen w najbliższych miesiącach i czy łagodzenie polityki pieniężnej nadal będzie kontynuowane? Prognozy prezentuje zespół ekonomistów Banku BNP Paribas.

W swoim najnowszym raporcie ekonomiści Banku BNP Paribas podtrzymali prognozę wzrostu PKB w Polsce o 3,5% w tym i przyszłym roku. Podkreślają jednak, że za sprawą zmiennej polityki prowadzonej przez Prezydenta Stanów Zjednoczonych Donalda Trumpa, globalne otoczenie makroekonomiczne stało się w ostatnich miesiącach dużo bardziej nieprzewidywalne. To sprawia, że szacunki obarczone są większą niż zwykle niepewnością. Zaznaczają jednocześnie, że wpływ na krajową gospodarkę negatywnego szoku, jakim są cła nałożone przez USA na import z Unii Europejskiej, może zostać w dużym stopniu zniwelowany przez planowane poluzowanie fiskalne w Europie, w tym zwłaszcza w Niemczech.

– Wprowadzenie w życie wszystkich zapowiedzianych przez amerykańskiego Prezydenta opłat za import podniosłoby efektywną stawkę celną w USA w okolice 25% tj. do najwyższego poziomu przynajmniej od lat 30 tych ubiegłego wieku. Taki poziom protekcjonizmu w największej gospodarce świata miałby silnie negatywny wpływ na wzrost gospodarczy na świecie. Ostatnie informacje mówiące o trwających między USA a Chinami negocjacjach pozwalają jednak liczyć, że ostatecznie wysokość ceł okaże się niższa. W przypadku Polski bezpośrednia zależność eksportowa od Stanów Zjednoczonych nie jest specjalnie wysoka. Rola USA w krajowej gospodarce rośnie jednak, jeśli weźmie się pod uwagę całe łańcuchy produkcyjne. Część z towarów eksportowanych z Polski do innych krajów ostatecznie trafia bowiem za Atlantyk. Niemniej uważamy, że negatywny wpływ ceł na aktywność gospodarczą w kraju może zostać w istotnym stopniu zrównoważony przez wyższe wydatki inwestycyjne w Unii Europejskiej, która jest głównym partnerem handlowym Polski. W Niemczech stworzony został wart 500 mld euro fundusz infrastrukturalny, natomiast na poziomie całej UE planowane jest wyraźne zwiększenie wydatków na obronność w ramach inicjatywy ReArm Europe/Readiness 2030 – mówi Michał Dybuła, główny ekonomista Banku BNP Paribas.

W tym kontekście analitycy zwracają jednak uwagę, że póki co nie ma jasności, jak wysoka będzie ostatecznie amerykańska stawka celna wymierzona w UE. Wskazują również na możliwą niespójność czasową, jeśli chodzi o oddziaływanie wymienionych czynników zewnętrznych. Negatywny wpływ amerykańskich ceł może być odczuwalny w polskiej gospodarce zanim pojawią się pozytywne skutki europejskiego impulsu inwestycyjnego.

O ile na poziomie makro zmiany zachodzące w otoczeniu międzynarodowym Polski nie przyczyniły się do rewizji prognoz wzrostu PKB, eksperci wskazują, że wpłynęły one na perspektywy, jeśli chodzi o aktywność gospodarczą w poszczególnych branżach przemysłowych.

– W przypadku producentów pozostałego sprzętu transportowego struktura geograficzna eksportu tej branży jest absolutnie unikalna. Kraje UE są bowiem odbiorcą raptem 30% całości sprzedaży zagranicznej sektora, zaś sam rynek amerykański odpowiadał w ubiegłym roku za prawie 19% jej eksportu. Stąd też ryzyko wprowadzenia przez USA ceł na import z UE dla całości przychodów tej branży wydaje się być największe. Powiązanie Polski ze Stanami Zjednoczonymi poprzez łańcuchy produkcyjne jest z kolei jaskrawo widoczne w przypadku branży automotive. Udział USA w bezpośrednim eksporcie sektora to zaledwie ok. 1%, jednak jeśli weźmie się pod uwagę powiązania sektora z amerykańskim rynkiem np. poprzez niemiecką branżę motoryzacyjną udział ten rośnie do 5%. Na drugim biegunie znajdują się producenci materiałów z surowców niemetalicznych oraz metali, którzy powinni korzystać na większych inwestycjach infrastrukturalnych w Niemczech, a w przypadku wytwórców metali także wzroście wydatków zbrojeniowych w UE – tłumaczy Tomasz Tyc, starszy ekonomista Banku BNP Paribas.

Finansowane z funduszy UE inwestycje i solidna konsumpcja motorem wzrostu w tym roku

Producenci surowców niemetalicznych i metali, a także firmy budowlane powinny korzystać też na przewidywanym przez analityków przyspieszeniu wydatkowania środków europejskich w tym roku, które będzie stanowić istotny motor wzrostu gospodarczego w nadchodzących kwartałach.

– W latach 2023 – 2024 w ramach Krajowego Planu Odbudowy do Polski wpłynęło 31,2 mld zł dotacji oraz 57,7 mld zł pożyczek. W przypadku grantów do końca 2024 r. beneficjentom wypłacono łącznie 13,5 mld zł. Jeśli chodzi o pożyczki to ich uruchomienie przebiegało jeszcze wolniej. Polska ma więc gotowe środki do wydatkowania, a w drugiej połowie roku powinniśmy otrzymać kolejne transze ze wsparciem, a także wystąpić do Komisji Europejskiej z następnymi wnioskami o wypłaty z KPO. Dodatkowo wygląda na to, że minęliśmy już związany ze zmianą perspektywy finansowej dołek, jeśli chodzi o wykorzystanie funduszy z regularnego unijnego budżetu. Kolejne kwartały powinny więc przynieść wyraźny wzrost inwestycji współfinansowanych z funduszy europejskich  – wyjaśnia Tomasz Tyc.

Ekonomiści spodziewają się, że nakłady brutto na środki trwałe zwiększą się w tym roku w ujęciu realnym o 6%. W ich ocenie wzrost PKB powinien w najbliższych kwartałach być też wspierany przez solidną konsumpcję gospodarstw domowych, która w całym roku zwiększy się o 3,5%.

– Prognozujemy, że wynagrodzenia w gospodarce będą rosnąć w tempie 7-8% co przy hamującej inflacji powinno zwiększyć siłę nabywczą dochodów z pracy o około 3-4%. Zakładamy, że w tym roku gospodarstwa domowe nie będą już tak ochoczo zwiększać stopy oszczędności po jej bardzo wyraźnym wzroście w roku ubiegłym i większą część dochodów przeznaczą na konsumpcję. Sprzyjać temu powinno też przewidywane przez nas łagodzenie polityki pieniężnej. Biorąc jednak pod uwagę, że realna stopa procentowa najprawdopodobniej pozostanie wyraźnie dodatnia, uważamy że konsumenci nie sięgną bardzo głęboko do kieszeni, a stopa oszczędności obniży się jedynie nieznacznie– argumentuje Marcin Kujawski, starszy ekonomista Banku BNP Paribas.

W drugiej połowie roku inflacja w okolicach 3%

Według prognoz Banku BNP Paribas inflacja CPI średniorocznie wyniesie w tym roku 3,7%, jednak w drugim półroczu dynamika cen konsumpcyjnych powinna spaść w okolice 3% r/r. W przyszłym roku tempo wzrostu cen powinno być już bliskie wynoszącego 2,5% celu inflacyjnego Narodowego Banku Polskiego. W najbliższych miesiącach studząco na inflację powinny wpływać przede wszystkim ceny importu oraz zwalniająca dynamika płac.

– Rozpoczęta przez Stany Zjednoczone wojna handlowa będzie naszym zdaniem wiązać się ze spadkiem presji cenowej. Gorsze perspektywy globalnego wzrostu gospodarczego przełożyły się na obniżki cen surowców. Dodatkowo na niższą presję inflacyjną w kraju w przypadku towarów powinien wpływać także tańszy fracht, wzrost podaży na rynkach poza USA  oraz słabszy dolar. Choć w przypadku usług inflacja jest bardziej „lepka”, to sądzimy, że wolniejsze tempo wzrostu wynagrodzeń przy braku boomu konsumpcyjnego powinno sprawić, że i w ich przypadku na przestrzeni kolejnych miesięcy obserwować będziemy stopniowe obniżenie dynamiki cen. Ryzykiem dla inflacji wciąż pozostają ceny energii, choć przy obecnej sytuacji rynkowej wydaje się mało prawdopodobne, aby ceny gazu i prądu wzrosły w drugiej połowie roku. Nie wykluczamy nawet, że koszt zakupu błękitnego paliwa może spaść – wskazuje Marcin Kujawski.

RPP będzie kontynuować łagodzenie polityki pieniężnej

Eksperci uważają, ze na koniec tego roku stopa referencyjna NBP znajdzie się w przedziale 4,00-4,50%, a w przyszłym roku zostanie obniżona do poziomu 3,50%.

– Zgodnie z naszymi przewidywaniami Rada Polityki Pieniężnej zdecydowała się w maju na obniżkę stóp procentowych o 50pb. Uważamy, że to nie koniec łagodzenia polityki pieniężnej w Polsce. Presja cenowa w krajowej gospodarce wyraźnie zelżała na przestrzeni ostatnich miesięcy. Sądzimy, że w przygotowywanej przez analityków NBP lipcowej projekcji członkowie Rady także zobaczą potwierdzenie, iż zagrożenie inflacyjne w Polsce jest obecnie o wiele mniejsze niż przed kilkoma miesiącami. W tym świetle uważamy, że kolejne ruchy RPP są tylko kwestią czasu, choć w naszej ocenie prawdopodobieństwo cięcia stóp procentowych już w czerwcu jest raczej niewielkie. W scenariuszu bazowym zakładamy, że kolejna redukcja poziomu stóp procentowych nastąpi w lipcu. Biorąc pod uwagę wypowiedzi Prezesa NBP Adama Glapińskiego  wydaje się, że w tym momencie nie jest jeszcze przesądzone czy dalsze łagodzenie polityki pieniężnej będzie serią dostosowań poziomu stóp procentowych czy też czeka nas miarowy cykl obniżek na (prawie) każdym z nadchodzących posiedzeń RPP. Choć dokładną ścieżkę zejścia stop procentowych z obecnych poziomów trudno jest przewidzieć spodziewamy się, że proces luzowania polityki pieniężnej zakończy się w pierwszej połowie przyszłego roku, a stopa referencyjna NBP spadnie do poziomu 3,50% – prognozuje Michał Dybuła.

Kurs EURPLN może obniżyć się w dalszej części roku

Odnosząc się do perspektyw dla kursu walutowego analitycy wskazują na globalny apetyt na ryzyko oraz działania RPP.

– W ostatnich tygodniach osłabienie krajowej waluty względem euro było wypadkową sytuacji globalnej. Wzrost awersji do ryzyka w warunkach niepewności, co do koniunktury gospodarczej na świecie, wpłynął niekorzystnie na notowania PLN.  Złotemu nie sprzyjała też zmiana retoryki przez RPP. Rewizja w dół przewidywanej przez rynek ścieżki stóp procentowych w Polsce zmniejszyła atrakcyjność lokowania kapitału w krajowej walucie. Niemniej jednak „urealnienie” agresywnej wyceny obniżek stóp procentowych po majowym posiedzeniu RPP może naszym zdaniem sprzyjać umiarkowanej aprecjacji złotego, zwłaszcza jeśli prowadzone przez amerykańską administrację negocjacje handlowe zakończą się powodzeniem. Na umocnienie PLN wpływać powinien także solidny wzrost gospodarczy.  Nasza prognoza zakłada więc spadek kursu EURPLN w najbliższym czasie w okolice 4,20. Taki poziom wydaje się być spójny także z obrazem bilansu płatniczego Polski – przewiduje Marcin Kujawski.