Wrześniowe posiedzenie Rady Polityki Pieniężnej zgodnie z oczekiwaniami nie przyniosło zmiany wysokości stóp procentowych. Nadal pozostają więc one na rekordowo niskim poziomie. Nie było też przełomowych informacji, dotyczących kierunku przyszłej polityki pieniężnej, choć pojawiło się kilka interesujących sugestii.
Jak można się było spodziewać, Rada Polityki Pieniężnej utrzymała stopy procentowe na niezmienionym poziomie. Główna stopa referencyjna, po marcowej obniżce, pozostaje więc wciąż na rekordowo niskim, wynoszącym 1,5 proc. poziomie. Choć sytuacja na światowych rynkach finansowych oraz w globalnej gospodarce jest bardzo zmienna i niepewna, prezes Narodowego Banku Polskiej Marek Belka zadeklarował, że najbardziej prawdopodobnym scenariuszem na najbliższą przyszłość jest pozostawienie stóp bez zmian do końca roku. Przewidywania wykraczające w dalszą przyszłość, obarczone są znaczną dozą niepewności. Wiąże się ona nie tylko z możliwością wystąpienia nieoczekiwanych wydarzeń i zawirowań na świecie, ale także ze zmianami na stanowisku prezesa banku centralnego oraz większości składu Rady Polityki Pieniężnej, które mają nastąpić w pierwszych miesiącach przyszłego roku, a więc już po wyborach parlamentarnych.
O ile więc jeszcze kilka miesięcy temu, przy okazji marcowej obniżki stóp, Rada wysłała wyraźny komunikat, mówiący o zakończeniu cyklu łagodzenia polityki pieniężnej, o tyle obecnie nie można mieć żadnej pewności co do tego, w którym kierunku podążą zmiany stóp procentowych. Największe prawdopodobieństwo należy przypisać scenariuszowi, w którym pozostaną one na obecnym poziomie jeszcze przez długi czas. Większość ekonomistów sądzi, że może to oznaczać ich zamrożenie jeszcze przez cały przyszły rok. Niektórzy nie wykluczają jeszcze dłuższego horyzontu. Nie można także wykluczyć wariantu, w którym stopy mogą zostać obniżone jeszcze bardziej.
Choć deklaracja szefa NBP o utrzymaniu stóp bez zmian do końca roku powinna być traktowana jako najbardziej prawdopodobny wariant, to jednak trzeba brać pod uwagę możliwość ich obniżenia jeszcze za kadencji obecnej Rady, a więc pod koniec tego lub na początku przyszłego roku. Do takiego posunięcia mogłoby skłonić nie tylko wspomniane pogorszenie się sytuacji na świecie, ale także kontynuacja osłabienia tempa wzrostu polskiej gospodarki, które znalazło już swoje odzwierciedlenie w danych za drugi kwartał, w którym PKB zwiększył się o 3,3 proc. wobec 3,6 proc. tempa, zanotowanego w trzech pierwszych miesiącach roku. W dodatku inne dane makroekonomiczne także sygnalizują możliwość utrzymania się słabszej koniunktury w najbliższym czasie. Wskaźnik PMI, sygnalizujący przyszłe tendencje w przemyśle, obniżył się nieoczekiwanie z 54,5 punktu w lipcu do 51,1 punktu w sierpniu. To już drugie, po majowym, tego typu niespodziewane osunięcie się wartości tego wskaźnika w ostatnim czasie. Choć jeszcze nie ma powodów do niepokoju, to jednak niedawny optymizm ekonomistów, zakładających dalsze wyraźne przyspieszenie polskiej gospodarki, został bardzo mocno osłabiony. W scenariuszu pesymistycznym, mogłoby nawet dojść do sytuacji, że w kolejnych kwartałach mielibyśmy do czynienia z dalszym spadkiem dynamiki PKB. A to już byłby powód do tego, by Rada Polityki Pieniężnej zaczęła rozważać możliwość podjęcia środków zaradczych, czyli cięcia stóp procentowych.
Drugi ważny sygnał, jaki pojawił się w wypowiedzi prezesa NBP, dotyczył tendencji inflacyjnych. Według Marka Belki, deflacja, czyli spadek cen, mógłby zakończyć się już w listopadzie. Byłaby to istotna zmiana sytuacji, zarówno z punktu widzenia gospodarki, jak i posiadaczy oszczędności i inwestorów. Warto przy tym przypomnieć, że z deflacją mamy do czynienia już od lipca ubiegłego roku, gdy wskaźnik cen towarów i usług konsumpcyjnych po raz pierwszy spadł poniżej zera i wniósł minus 0,2 proc. Z największym nasileniem deflacji mieliśmy do czynienia w lutym bieżącego roku, gdy ceny konsumpcyjne były niższe niż rok wcześniej aż o 1,7 proc. W lipcu 2015 r. deflacja wyniosła już tylko 0,7 proc.
Choć ekonomiści spodziewali się zakończenia okresu deflacji pod koniec roku, to jeszcze do niedawna sytuacja na rynkach surowcowych, w szczególnie ropy naftowej, wskazywała że ceny mogą spadać jeszcze nieco dłużej. W ostatnim czasie za szybszym powrotem inflacji zaczynają przemawiać warunki wewnętrzne, głównie związane z czynnikami pogodowymi. Długotrwałe upały i susza spowodują z pewnością straty w uprawach, a w konsekwencji wzrost cen niektórych artykułów rolnych i żywnościowych. Wzrost cen powinien jednak być bardzo łagodny i wzrostu inflacji do poziomu 1-2 proc. można się spodziewać dopiero za kilka miesięcy. Niemniej jednak, pojawienie się inflacji, przy jednoczesnym utrzymywaniu stóp procentowych na rekordowo niskim poziomie, nie stawia w najlepszej sytuacji posiadaczy oszczędności, szczególnie tych, którzy postępują z nimi w najbardziej bezpieczny sposób, czyli lokują w bankach lub obligacjach skarbowych. Cieszyć się oczywiście nadal będą posiadacze kredytów, gdyż nie dotknie ich podwyżka oprocentowania.
źródło: Gerda Broker