Ubezpieczenie szkolne? Nie licz na wiele, gdy dziecku coś się stanie

Co roku na terenie polskich szkół ma miejsce ponad 71 tys. wypadków z udziałem uczniów. Najczęściej dochodzi do złamań, zwichnięć oraz skręceń kończyn. I dopiero gdy otrzymujemy 50 zł odszkodowania, zaczynamy się interesować, co jest z ubezpieczeniem szkolnym nie tak?

Ubezpieczenie dziecka od następstw nieszczęśliwych wypadków (NNW) jest nieobowiązkowe i szkoła nie może zmusić rodziców do opłacenia tego wybranego przez siebie. „Rodzice mają prawo wiedzieć, na jakie ubezpieczenie zdecydowała się szkoła. Placówka ma obowiązek poinformowania, jak ono działa, jakie są jego warunki. Idealnie byłoby, gdyby szkoła przedstawiła na zebraniu kilka propozycji, wariantów ubezpieczenia NNW” – stwierdza w rozmowie z serwisem infoWire.pl Krystyna Krawczyk z Biura Rzecznika Finansowego.

Największym problemem polis szkolnych jest niska suma ubezpieczenia. Zazwyczaj to tylko 10 tys. zł, w sporadycznych przypadkach – 20 tys. zł. Oczywiście wynika to z presji na obniżanie kwoty składki rocznej, ale czy warto oszczędzać na bezpieczeństwie dzieci? „Jeśli nasza pociecha jest żywiołowa lub uczęszcza na pozalekcyjne zajęcia sportowe, dobrze jest ją doubezpieczyć” – uważa rozmówczyni.

Przed podpisaniem umowy i zapłaceniem za polisę należy sprawdzić jej zakres! Ubezpieczenie szkolne, choć chroni również na zajęciach dodatkowych, to zwykle nie wszystkich (może nie dotyczyć np. zajęć sportowych). Wiele polis ma też inne wyłączenia, np. nie pokrywa kosztów leczenia ani nie gwarantuje ochrony w przypadku niektórych chorób, w tym nowotworów. Ubezpieczenia te nie zapewniają także zadośćuczynienia.

ŹRÓDŁOInfoWire.pl